Stało się. W tym roku przeżyć mi przyszło maturę starszej Córki. Wmawiałem sobie, że to przecież Jej egzamin dojrzałości. Okazało się jednak, że wcale nie jest tak łatwo odciąć się od emocjonalnego współuczestniczenia w tym bądź co bądź rodzinnym wydarzeniu.
Powszechnie wiadomo, że bardzo ważne są pisemne potyczki maturzystów. W tych dniach media szeroko informowały o sytuacji w szkołach, ale i przed nimi, pokazując często rodziców "wspierających duchowo" swoje pociechy i spędzających długie godziny oczekiwania przed szkołami. Muszę
powiedzieć, że ta forma nie bardzo mi odpowiadała. Wolałem w tym czasie (pracując) kontynuować dużo wcześniej rozpoczętą modlitwę we wiadomej intencji. Po wielu dłuuugich dniach przyszedł moment ogłoszenia wyników pisemnych egzaminów. W tym ważnym dniu Żona musiała wyjechać. Zostałem "sam" i rano obiecałem sobie, że jeśli tylko pozwolą okoliczności będę o właściwym czasie przed szkołą. Udało się - dotrzymać danej sobie obietnicy. Dojechałem na miejsce i znalazłem się wśród rozentuzjazmowanej młodzieży. Oczekiwanie umiliła mi koleżanka Córki. Czas wlókł się niemiłosiernie, ale dzięki temu mogłem dokonać kilku obserwacji. Nie było tego dnia przed szkołą rodziców, a właśnie tego dnia chyba powinni się tam znaleźć, bo jednak wielu nie zdało tych egzaminów. Doceniłem wtedy potrzebę swojej obecności. Chwila była bardzo istotna nie tylko z powodu rozstrzygnięć, ale chyba bardzie z powodów emocjonalnych. Właśnie w tym momencie moja obecność mogła być Córce potrzebna. Powinienem uczestniczyć w Jej radości, a może wesprzeć Ją w chwili porażki? Nie wiedziałem tego, ale tym bardziej byłem pewny, że znalazłem się na właściwym dla ojca miejscu. Wreszcie wyszła. Nasze spojrzenia odnalazły się w tłumie i ... już wiedziałem - zdała. Radość? Na pewno. Było jednak coś co zapamiętam na bardzo długo. Moje Dziecko - dorosła już prawie istota - podeszło do mnie i nie bacząc na obecność kolegów rzuciło mi się na szyję. Trwaliśmy w tym uścisku chwilę dość długą i w tym jednym geście przekazaliśmy sobie wszystko co tylko było możliwe. Dlaczego tak bardzo wzruszyłem się w tym momencie. Po pierwsze widziałem, że moja niespodziewana obecność sprawiła Jej nieukrywaną radość, po drugie nie wstydziła się wśród rówieśników własnego ojca i swoich uczuć. Właśnie wtedy pomyślałem sobie, że ja również zdałem swoją drugą maturę - z ojcostwa.
K. P